25 stycznia 2015

Koniec "kariery" ?

Witam ponownie na moim blogu! :)

Tym razem chciałbym opowiedzieć pewną historię z mojego życia. Mianowicie chodzi tutaj o uprawiany przeze mnie sport, czyli szermierka.
W gwoli wyjaśnienia, już go nie trenuję, jakby ktoś nie zrozumiał.

Trenowałem tą dosyć rzadko spotykaną dyscyplinę sportu 1-2 lata. Nie powiem - było super, jeździłem na zawody, może nie zdobywałem jakiś dobrych miejsc ale trochę Polski sobie zwiedziłem :)
Historia, która chciałbym przytoczyć wydarzyła się na letnim obozie sportowym w Człuchowie (ok 200 km od Bydgoszczy). Miałem wtedy może 11-12 lat jeśli dobrze pamietam.
Tak na dobrą sprawę to wydarzenia, które miały tam miejsce zadecydowały o tym, że przestałem trenować ale również natłok treningów, z powodu przejścia do bardziej zaawansowanej grupy. No, a wiadomo, że dużo treningów=mniej czasu na naukę. Więc rodzice postawili przede mną ultimatum, albo nauka albo sport. Szczerze to nie miałem i tak za wiele do powodzenia, więc wiadomo jaka była moja "decyzja". W sumie trochę ich rozumiem, miałem przecież 11 lat.

Wracając w końcu do sedna sprawy. Jak juz wspomniałem w Człuchowie byliśmy całą sekcja szermierczą. No i pewnego pięknego dnia pojechaliśmy nad jezioro. Gdy z kolegą chodziliśmy po plaży zrobiliśmy się głodni, a nie wzięliśmy ze sobą kasy. Więc wpadliśmy na genialny pomysł. Mianowicie planowaliśmy zaczepić pierwszego lepszego napotkanego plażowicza.  Zaczepiliśmy kolesia młodszego o rok od nas. Początkowo nie chciał dać nam pieniędzy więc zaczęliśmy się dla zabawy gonić. Po jakimś czasie chłopak upadł na piasek i po chwili namysłu dał nam w końcu te pieniądze. Uradowani "zdobyczą" poszliśmy do sklepu przy plaży i kupiliśmy orzeszki ziemne ... tak orzeszki.
Minęło kilka dni. Jest chrzest całego obozu. My również zamierzaliśmy się tam wybrać jak wszyscy zresztą. Gdy tylko przekroczyliśmy próg od ośrodka zauważyliśmy jakiegoś kolesia, a obok niego naszego "znajomego". Facet nas zawołał, a my jak gdyby nigdy nic zrobiliśmy nagły w tył wzrot. Niestety on był już za nami. Zaczęła się mała awantura. Podbiegł nasz trener i kazał nam iść do pokojów. Gdy przyszedł do nas, wszytsko nam wyjaśnił. Okazało się, że ten facet to trener młodego (z Wrocławia bodajże) i oni również uczestniczą w tym obozie szermierczym. Powiedział też, że powstrzymał tamtego trenera od zadzwonienia na policję! Mówił, że groził nam nawet dom dziecka! Najprawdopodobniej jednak skończyło by się tylko na pouczeniu gdyż byłoby to uznane za niską szkodliwość czynu lecz wtedy nie było mi do śmiechu.
Karą jaką dostaliśmy było zadzwonienie do rodziców i zrelacjonowanie im wszystkiego oraz półroczny zakaz wyjazdów na zawody.

I pomyśleć, że to wszystko przez jedne głupie orzeszki. Dzisiaj myślę o tym wszystkim, że to było idiotyczne zachowanie. Na dodatek nie mam tak naprawdę pojęcia na jakiej podstawie trener młodego miał już dzwonić po policję... Wymuszenie z zastraszaniem czy coś? Nie znam się na tym... Ale nie zmienia to faktu, że żałuję tej decyzji do dziś.

Jeśli jesteś w tej części tego posta to gratuluję wytrwałości, bo krótki on nie jest. Starałem się jak mogłem aby go skrócić ale żeby wszytsko miało ręce i nogi to inaczej się nie dało.

Na koniec jak zawsze piosenka, tym razem coś po polsku :)
http://youtu.be/eT1LsCvs_L4

Do następnego razu!
~Cisek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✅ Zachęcam do wyrażenia swojej opinii.
✅ Podaj także swojego bloga, chętnie zajrzę :)
✅ Staram się odpowiadać na każdy komentarz!