27 stycznia 2016

Na zawsze

Ostatnio było trochę historycznie, więc teraz znów czas na jakieś głębsze przemyślenia. Zresztą po samym tytule można się tego domyślić. Słowa te, podobnie jak oklepane "Kocham Cię" są wypowiadane od tak. Rzucane na wiatr, bez zbędnych konsekwencji. Bo przecież tak wygodniej. Niestety niektórzy biorą je bardziej do siebie, inni za to mniej.
Problem pojawia się właśnie w przypadku tych pierwszych. Potem tylko, w większości przypadków, jest żal, smutek i rozpacz. Na szczęście zdarza się co jakiś czas, że to sformułowanie ma swoje odzwierciedlenie w przyszłości, po prostu obietnica zostaje dotrzymana.

Czy to w przypadku małżeństwa, gdy wypowiada się "oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci" czy także w przypadku związku czy przyjaźni, na zawsze występuje bardzo często. Jednak niektórzy obiecują przysłowiowe gruszki na wierzbie. Po co? Po to aby na przykład mieć lepszy kontakt z tą osobą, aby dać chociaż cień szansy drugiej osobie. Lecz życie wszystko z czasem weryfikuje i z każdym kolejnym rozczarowaniem coraz mniej potrafimy uwierzyć w prawdomówność bliskiej Nam osoby.
Tutaj samo nasuwa się jedno istotne pytanie, czy rzeczywiście warto i jest jakikolwiek sens zobowiązać się spełnić w/w słowa? Odpowiedź w brew pozorom nie jest taka prosta, ponieważ każdy z nas jest inny i każdy uważa inaczej aniżeli ja. Jednak iż piszę to tak, jak ja to widzę, więc wypowiem się w swoim imieniu.

Niestety moja wypowiedź może niektórych rozczarować lecz spróbuję to racjonalnie uargumentować. A więc .. nie warto! Dlaczego? Powodów jest kilka. Po pierwsze nikt z nas nie może wpłynąć na wydarzenia w przyszłości. Oczywiście ktoś ma prawo uważać, że będzie starał się tak postępować aby osiągnąć końcowy sukces. Do niedawna też tak uważałem, jednakże czasem to ta druga osoba po prostu nie chce już tego na zawsze. Po drugie ból i rozpacz w przypadku niepowodzenia jest w niektórych sytuacjach bardzo ciężkim przeżyciem. No i ostatni argument. Jak to mówią lepsze jest najgorsza prawda niż najpiękniejsze kłamstwo (czy jakoś tak). Wiele osób wypowiadając na zawsze sama nie wierzy w to, że jest to w ogóle możliwe.
Oczywiste jest, że nie mówię tutaj o wcześniej wspomnianym małżeństwie, bo to trochę odmienna sytuacja.

Tak jak mówiłem, życie brutalnie weryfikuje różne obietnice i tak jak wczoraj w nie wierzyłem, tak dzisiaj już niekoniecznie.
To by było na tyle. Z góry przepraszam za błędy .. tak jakoś wyszło. Standardowo zapraszam do komentowania posta oraz wbijajcie na aska. No i jeśli ktoś ma jakiś problem, bądź chce po prostu pogadać, to zapraszam na maila: cisekblog@gmail.com.

Do następnego razu!
~Cisek



14 stycznia 2016

Polski grudzień

Po dłuższej nieobecności, witam Was w nowym roku! Spełnienia marzeń, zdrówka itp. itd., żeby już nie przedłużać :) Chodź grudzień odszedł wraz ze starym rokiem, to jednak warto o nim wspomnieć. Był miesiącem wielu zapamiętanych na długo wydarzeń .. taki właśnie był Polski grudzień. Jako, że obowiązkiem obywatelskim jest dbanie o historię, również i ja takowego się podejmę. W końcu, moim zdaniem, przeszłość naszego państwa nie powinna zostać zapomniana, dlatego trzeba przekazywać ją z pokolenia na pokolenie. Nie będę już zagłębiał się w zamierzchłe czasy lecz te, które są nam najbliższe.

Wszystko zaczęło się 14 grudnia 1970 roku. Robotnicy Stoczni Gdańskiej odmówili rozpoczęcia tegoż dnia pracy. Powodem były podwyżki cen artykułów spożywczych, średnio o 23 %. Informacja ta poszła w eter za pośrednictwem radia wieczorem, 12 grudnia. Pierwsze walki z Milicją Obywatelską odbyły się już w dniu strajku. W ciągu kolejnych dni protest rozpowszechnił się na całe południe, a także na kilka innych, znaczących miast całego kraju. Miliony ludzi wyszło na ulice i zaczęło wyrażać swoją dezaprobatę dla ówczesnej władzy.
Jednym z charakterystycznych momentów tych ponad tygodniowych zamieszek, był dzień 17 grudnia 1970 roku, znany powszechnie pod nazwą Czarny czwartek. Robotnicy w Gdyńskiej stoczni jak co dzień przyjechali do pracy pociągiem. Jednak na dworcu, a konkretnie na moście, napotkali wojsko. Zostali otoczeni z jednej i drugiej strony, a funkcjonariusze otworzyli ogień. Początkowo milicja nie chciała strzelać lecz strach przed konsekwencją niewykonania rozkazu był większy.

Jedną z pierwszych ofiar był 18-nasto letni Zbigniew Godlewski. Jednak został on nazwany Jankiem Wiśniewskim, gdyż autor, który na upamiętnienie jego napisał piosenkę nie znał prawdziwego imienia zamordowanego. Chłopak stał się symbolem powstania stoczniowców do tego stopnia, że chwilę po jego śmierci robotnicy wzięli ciało, położyli je na drzwi i przemarszowali ulicami Gdyni.

Zdjęcie ukazujące Janka Wiśniewskiego na czele robotników





Pogrzeb chłopaka odbył się kilka dni po jego śmierci, w nocy. Oczywiście bez wiedzy władz. Grudniowe wydarzenia miały duży wpływ na to, jak potoczyła się dalsza historia naszego narodu. Pokazały, że potrafimy walczyć z okupantem, bo tak to trzeba nazwać. Podczas protestów zginęło łącznie 45 osób, a ponad 1000 odniosło większe bądź mniejsze obrażenia.

Z góry przepraszam za błędy rzeczowe .. jeśli takowe się znajdą, prosiłbym o zwrócenie uwagi choćby w komentarzu.  Zapraszam także na mojego aska oraz maila -> cisekblog@gmail.com

~ Cisek


Ps:Ballada o Janku Wiśniewskim - dobrze ukazane w.w. wydarzenia :)