27 stycznia 2015

Wyzwolenie

27 stycznia 1945 roku - ta data zapadła w pamięci wszystkim tym, którzy dokładnie 70 lat temu zostali wyzwoleni przez radzieckich żołnierzy z "fabryki śmierci" - Auschwitz-Birkenau.

Gdzieniegdzie można przeczytać, że gdy Rosjanie wkroczyli do obozu, z którego wcześniej ewakuowali się Niemcy, bali się podejść do pierwszych ludzi, którzy powychodzili z baraków.
Przepraszam... pozostałości, które pozostały po ludziach. Obóz ten przeprowadzał masową dehumanizację. Od chwili ogolenia głowy stawali się oni tylko numerem, który mieli wytatuowany na ręce oraz umieszczonym na pasiaku.

Ci, którzy przeżyli do dziś uświadamiają nam jak tam naprawdę było.
Dzisiaj w telewizji usłyszałem taką wypowiedź jednej z ocalałych więźniarek, którą mną wstrząsnęła: "Gdy patrzyłam na szaro niebieski dym unoszący się z komina krematoryjnego, zastanawiałam się jakim ja będę dymem". Oczywiście słowo w słowo to nie jest ale chodzi tu głównie o sedno tej wypowiedzi.
To musiało być straszne przeżycie, szczególnie dla dzieci. Były odłączane od rodzin i pozostawione same sobie.

Dlatego smuci mnie fakt, że gdy na asku popytałem ludzi, co wydarzyło się 70 lat temu, to duży odsetek nie wiedział nic.
Więc do Nas, młodzieży XXI wieku należy obowiązek przekazywania tej masowej zagłady Żydów, Polaków oraz wielu innych ludzi z pokolenia na pokolenie aby pamięć o nich nie zginęła!
Cześć ich pamięci!

~Cisek

25 stycznia 2015

Koniec "kariery" ?

Witam ponownie na moim blogu! :)

Tym razem chciałbym opowiedzieć pewną historię z mojego życia. Mianowicie chodzi tutaj o uprawiany przeze mnie sport, czyli szermierka.
W gwoli wyjaśnienia, już go nie trenuję, jakby ktoś nie zrozumiał.

Trenowałem tą dosyć rzadko spotykaną dyscyplinę sportu 1-2 lata. Nie powiem - było super, jeździłem na zawody, może nie zdobywałem jakiś dobrych miejsc ale trochę Polski sobie zwiedziłem :)
Historia, która chciałbym przytoczyć wydarzyła się na letnim obozie sportowym w Człuchowie (ok 200 km od Bydgoszczy). Miałem wtedy może 11-12 lat jeśli dobrze pamietam.
Tak na dobrą sprawę to wydarzenia, które miały tam miejsce zadecydowały o tym, że przestałem trenować ale również natłok treningów, z powodu przejścia do bardziej zaawansowanej grupy. No, a wiadomo, że dużo treningów=mniej czasu na naukę. Więc rodzice postawili przede mną ultimatum, albo nauka albo sport. Szczerze to nie miałem i tak za wiele do powodzenia, więc wiadomo jaka była moja "decyzja". W sumie trochę ich rozumiem, miałem przecież 11 lat.

Wracając w końcu do sedna sprawy. Jak juz wspomniałem w Człuchowie byliśmy całą sekcja szermierczą. No i pewnego pięknego dnia pojechaliśmy nad jezioro. Gdy z kolegą chodziliśmy po plaży zrobiliśmy się głodni, a nie wzięliśmy ze sobą kasy. Więc wpadliśmy na genialny pomysł. Mianowicie planowaliśmy zaczepić pierwszego lepszego napotkanego plażowicza.  Zaczepiliśmy kolesia młodszego o rok od nas. Początkowo nie chciał dać nam pieniędzy więc zaczęliśmy się dla zabawy gonić. Po jakimś czasie chłopak upadł na piasek i po chwili namysłu dał nam w końcu te pieniądze. Uradowani "zdobyczą" poszliśmy do sklepu przy plaży i kupiliśmy orzeszki ziemne ... tak orzeszki.
Minęło kilka dni. Jest chrzest całego obozu. My również zamierzaliśmy się tam wybrać jak wszyscy zresztą. Gdy tylko przekroczyliśmy próg od ośrodka zauważyliśmy jakiegoś kolesia, a obok niego naszego "znajomego". Facet nas zawołał, a my jak gdyby nigdy nic zrobiliśmy nagły w tył wzrot. Niestety on był już za nami. Zaczęła się mała awantura. Podbiegł nasz trener i kazał nam iść do pokojów. Gdy przyszedł do nas, wszytsko nam wyjaśnił. Okazało się, że ten facet to trener młodego (z Wrocławia bodajże) i oni również uczestniczą w tym obozie szermierczym. Powiedział też, że powstrzymał tamtego trenera od zadzwonienia na policję! Mówił, że groził nam nawet dom dziecka! Najprawdopodobniej jednak skończyło by się tylko na pouczeniu gdyż byłoby to uznane za niską szkodliwość czynu lecz wtedy nie było mi do śmiechu.
Karą jaką dostaliśmy było zadzwonienie do rodziców i zrelacjonowanie im wszystkiego oraz półroczny zakaz wyjazdów na zawody.

I pomyśleć, że to wszystko przez jedne głupie orzeszki. Dzisiaj myślę o tym wszystkim, że to było idiotyczne zachowanie. Na dodatek nie mam tak naprawdę pojęcia na jakiej podstawie trener młodego miał już dzwonić po policję... Wymuszenie z zastraszaniem czy coś? Nie znam się na tym... Ale nie zmienia to faktu, że żałuję tej decyzji do dziś.

Jeśli jesteś w tej części tego posta to gratuluję wytrwałości, bo krótki on nie jest. Starałem się jak mogłem aby go skrócić ale żeby wszytsko miało ręce i nogi to inaczej się nie dało.

Na koniec jak zawsze piosenka, tym razem coś po polsku :)
http://youtu.be/eT1LsCvs_L4

Do następnego razu!
~Cisek

18 stycznia 2015

WOŚP

Pomimo, że już prawie tydzień minął od finału akcji organizowanej przez Jurka Owsiaka, to temat ten jest nadal żywy.
Tak właściwie przez cały rok pojawiają się wzmianki na temat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, w których najczęściej dziennikarze doszukują się różnych przekrętów, oszustw, przywłaszczania części zebranej kwoty przez prezesa fundacji itp. Ale czy słusznie? 

Z moich obserwacji wynika, że społeczeństwo polskie jest podzielone na 3 grupy odnośnie WOŚP-u: I grupa to Ci, którzy uważają, że wszystko jest okey, II grupa to Ci, którzy za wszelką cenę chcą udowodnić przekręty w fundacji i III grupa to Ci, których w ogóle to nie obchodzi.
Mogę powiedzieć, że osobiście nie należę tak naprawdę do żadnej grupy o czym przekonacie się za chwilę. 
Jak już wspominałem wyżej spór jest głównie o zebrane pieniądze, których pewna część jest przeznaczana na zakup sprzętu medycznego itp. Natomiast pozostała część całej kwoty znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Przeciwnicy mówią, że trafia to do kieszeni Jurka Owsiaka. Ja nie mam pojęcia, gdzie podziewa się ta reszta pieniędzy, mogę się jedynie domyślać. Osobiście mam trochę inne zdanie na ten temat. No bo, w końcu drukarni, która drukuje serduszka i puszki trzeba zapłacić. Za identyfikatory wolontariuszy trzeba zapłacić. Za całą obsługę techniczną i medialną trzeba zapłacić, jak i również za nagłośnienie akcji.
Z drugiej jednak strony, w końcu od czegoś mają tych wszystkich zamożnych sponsorów jak Play czy Lidl. Sam nie wiem co o tym myśleć. Do tego parę dni przed finałem akcji na konferencji prasowej WOŚP-u doszło do dość dziwnego zdarzenia. Mianowicie gdy dziennikarz, o ile się nie mylę Republiki TV zaczął zadawać niewygodne pytania (nie pamiętam już jakie), został delikatnie mówiąc wyproszony z sali, co w rzeczywistości było po prostu, mówiąc kolokwialnie wywaleniem na zbity pysk tego mężczyzny przez dwóch osiłków. 

Zatem z jednej strony WOŚP wraz z Owsiakiem na czele mógłby zdradzić co z tymi pieniędzmi dzieje się naprawdę. Z drugiej jednak strony okolicznością łagodzącą podczas tej całej nagonki jest fakt, że bez ich pomocy wiele osób nadal musiałoby czekać na wyleczenie z poważnej choroby. Więc myślę, że Polacy trochę za surowo oceniają całe to przedsięwzięcie. Przecież chodzi tutaj głównie o pomoc bliźniemu w potrzebie. 

Zachęcam również do zostawienia komentarza pod postem, jak i również lekturę poprzednich :)
Standardowo możecie zadawać mi pytania w komentarzach lub bardziej prywatnie na maila: cisekblog@gmail.com
~ Cisek


PS: Tradycyjnie link do yt. Dzisiaj klasyk :)

10 stycznia 2015

Moje pasje

Siemanko wszystkim!

Parę dni temu jedna z moich czytelniczek (woow mam już stałych czytelników, sukces!) zasugerowała mi, abym kolejnego posta napisał o moich pasjach. Szczerze powiem, nie czułem satysfakcji z tego faktu, gdyż tak na dobrą sprawę raczej ich nie posiadam. Może po prostu nie wiem, że te rzeczy, które postaram się wymienić są tak na prawdę moimi pasjami. Puentując wstęp krótko, zwięźle i na temat - "się zobaczy".
Chyba moja największą pasją (jeśli można tak to ująć) jest motoryzacja. Ktoś powie - standardowa odpowiedź prawie każdego chłopaka w moim wieku i w sumie będzie miał rację. No bo nie oszukujmy się ale My, chłopacy tak już mamy. 

Wracając do tematu, jak już wspomniałem w poście Parę słów o mnie prowadzę fp na fejsie, (link również tam znajdziecie) zresztą którego jestem założycielem. Tematyka tej stronki jest ściśle związana z jedną marką, a właściwie modelem samochodu - mowa tu o Hondzie Civic.
Pasją do tego auta zaraził mnie mój brat, który jest posiadaczem tego modelu (5 generacji). Uwielbiam z nim robić różne modyfikacje, kosmetykę itp. Co w Nim takiego fajnego? Wszystko! Począwszy od szerokiej gamy oferowanych silników, przez sportowy charakter, a kończąc na możliwościach stałego ulepszania.
Gdy tylko zdam za rok prawko, planuje kupić ten właśnie samochód (V generacje, która jest moją ulubioną).
Macie tutaj dwie fotki tego autka:

Drugą pasją, może trochę w mniejszym stopniu niż wyżej wymieniona, jest sport. Można powiedzieć sport szeroko pojęty, gdyż prawie każdy sport mnie ciekawi bardziej lub mniej. Szczególnie jednak interesuje mnie piłka nożna. Również w tym przypadku o ulubionych klubach już wspomniałem w poprzednim poście, więc nie widzę większego sensu rozwijania tego tematu.
Od razu odpowiem na pytanie, które może się pojawić czy uprawiam jakiś sport. Nie, nie uprawiam zawodowo aczkolwiek amatorsko biegam, i od czasu do czasu chodzę na orlika pograć "w nogę".
Kiedy jeszcze chodziłem do szkoły podstawowej, czyli ładne parę lat temu, trenowałem dość nietypowy sport - szermirkę. Czemu zaprzestałem trenowanie? Myślę, że poświęcę kiedyś na to jeden post, więc trochę będziecie musieli poczekać ;)

Kolejną i zarazem ostatnią rzeczą do omówienia będzie pasja do elektroniki, która chyba jeszcze nie do końca się we mnie wykształciła. Wiadomo, że jest to niejako podstawą do dalszej nauki i perspektywistycznie myśląc - do pracy. Jednak nie wybiegajmy za mocno w przeszłość.
Często można usłyszeć, że powinno się lubić, to co się robi i tak samo jest z nauką w elektroniku. Wiele znajomych ze starszych klas mówiło mi, że jeśli nie polubię tego, to albo przydałoby się chodź trochę tym zainteresować albo prędzej czy później będę musiał się przenieść. W pełni się z tym zgadzam, no bo chyba nikt nie lubi robić tego za czym zbytnio nie przepada. Szczerze mówiąc, to nawet mnie to ciekawi ale jeszcze nie na tyle aby z powodzeniem ukończyć tą szkołę. Więc myślę, że w najbliższym czasie zrobię pewne kroki ku temu aczkolwiek w sumie już teraz czasem bawię się lutownicą :)
Dobra, to by było na tyle.

Na koniec chciałbym jeszcze raz pozdrowić moją, możliwe, że jedyną stałą czytelniczkę, która zainspirowała mnie do napisania posta na ten temat

Do następnego razu!
~Cisek


Ps: Obiecany po każdym poście link do yt:



05 stycznia 2015

Postanowienia noworoczne

Parę dni temu rozpoczął się nowy, 2015 rok. Tradycją juz stało się wymyślanie i planowanie sobie jakiś czas wcześniej postanowień na nowy rok. Mają one czasem zmienić nasze życie, obrócić je o 180°, czasem lekko tylko podreperować nasze niedoskonałości, a innym razem nic nie chcemy zmieniać, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie ma takiej potrzeby. 

Generalnie u niektórych osób postanowienia z roku na rok są niezmiennie: schudnę, zacznę się lepiej uczyć, znajdę miłość swojego życia, będę bardziej uprzejmy dla pewnych osób, nie będę marnował tyle czasu na "głupoty", stanę się bardziej oszczędny, znajdę lepszą pracę (lub w ogóle ją znajdę) .... itd. Brzmi znajomo? 

Niestety - jak się okazuje po paru tygodniach/miesiącach (szacun dla wytrwałych) nie wszystko jest takie kolorowe i proste jakby się nam to ns początki roku wydawało. Mówiąc wprost - wszystko i tak pójdzie się jeb*ć. Jeśli ktoś czytający ten post trwał wiernie przez cały poprzedni rok w swoim chodź jednym postanowieniu to na prawdę chwała mu za to. Prawdopodobnie zaliczasz się do grona, bo ja wiem może 5-10% całego społeczeństwa żyjącego na ziemi, które podobnie jak Ty dorwało.
Oczywiście moje statystyczne przypuszczenia mogą być mylne. Nie jestem jakimś fanem badań opinii publicznej ale wysiliłem się i znalazłem. 

Otóż według badań przeprowadzonych na początku zeszłego roku przez University of Scranton zaledwie 8% społeczeństwa spełni założenia postawione sobie na początku roku. Śledząc dalsze informacje można wyczytać, że około 25% ankietowanych zrezygnuje już po pierwszym tygodniu, 29% po dwóch, 36% odpuści sobie po trzech tygodniach, a połowa po miesiącu.

Daje to do myślenia. Czy jest sens? Czy warto? Moim zdaniem tak, nawet jeśli się nie uda, to będziemy wiedzieć, że "chociaż spróbowałem". Podobno czasem się niestety ale nie da. Większej głupoty nigdy nie słyszałem! ZAWSZE SIĘ DA, TRZEBA TYLKO  CHCIEĆ. Wiem, że łatwo powiedzieć, trudniej zrobić ale jeśli naprawdę zepniemy dupe i powiemy sobie "dam radę" to już jest połowa sukcesu. 

Co do moich postanowień... ja, tak szczerze, to w tym roku ich nie mam. Wiadomo, gdzieś tam z tyłu głowy jest perspektywa większego przyłożenia się do nauki, a co się z tym wiąże - zlikwidowanie mojego największego uzależnienia czyli telefonu. Przyznaje się bez bicia - tak, telefon jest moim uzależnieniem. Zresztą pewnie prawie każdy posiadacz smartphona ma podobny problem jak ja.
To by było na tyle jeśli chodzi o dzisiejszy dzień. Podczas pisania tego posta wpadłem na pomysł aby na zakończenie każdej mojej wypowiedzi wstawiać linka 1-2 piosenki z yt abyście mogli nieco poznać mój gust muzyczny. Dzisiaj zostawiam Was z Eminemem :) 
~Cisek

Ps: jeśli macie jakieś pytania to zamieszczajcie je w komentarzach lub wysyłajcie na e-maila cisekblog@gmail.com.